|
Nazywasz się Kane, twoje zadanie to uratowanie świata.
Fabuła "Quake'a 4" nie jest jakaś szczególnie oryginalna. Właściwie powyższe zdanie ze wyjaśnia wszystko, ale jako rzetelny redaktor powinienem napisać trochę więcej.
Historia opowiedziana w "Quake'u 4" ma swój początek w drugiej części wstrząsu. Grając w "Q2" braliśmy udział w pierwszym desancie Ziemian na Stroggos - planetę Stroggów, którzy bez wyraźnego powodu zaatakowali naszą planetę. Stroggowie spustoszyli Ziemię straszliwie, ale "nasi" nie dali za wygraną, przeszli do kontry i zmusili przeciwnika do odwrotu. W celu ostatecznego rozliczenia zdecydowano się zaatakować planetę obcych. Z orbity zrzucono tysiące kapsuł z komandosami na pokładzie. Niestety ziemski wywiad zawiódł - okazało się, że "druga strona" jest doskonale przygotowana na atak. Armia ludzkości została zdziesiątkowana, a my wcielaliśmy się w jednego z niewielu ocalałych. Naszym zadaniem było rozwalenie wielkiego działa Stroggów, a następnie pokonanie ich przywódcy - Makrona. Po drodze do celu napotkaliśmy kumpli z Ziemi, ale Ci albo mieli wyprane mózgi, albo właśnie byli ćwiartowani w rzeźni. Musieliśmy sobie radzić sami.
Czwarta część "Quake'a" kontynuuje wątek wojny światów. Coż tu jednak nowego można wymyślić, skoro w "Q2" właściwie wygraliśmy tę wojnę w pojedynkę? Twórcy gry posłużyli się najtańszym chwytem - stworzyli nowego Makrona. Nowo-wyhodowany przywódca nieprzyjacielskiej armii zdołał obudować dawną potęgę Stroggów ponownie budząc grozę wśród mieszkańców niebieskiej planety. Rozpoczął się kolejny etap wojny. Znów trafiamy na Stroggos, ale krajobraz bardzo się zmienił od czasu "Q2" - tym razem toczą się tu prawdziwe bitwy. Gracz wciela się w postać kaprala Matthew Kane'a. Jest to młody człowiek z niejasną przeszłością, członek elitarnego oddziału Nosorożec. Początek jego wojennej przygody przypomina to czego doświadczyliśmy w wielokrotnie już wspominanym "Quake'u 2": Kane rozbija się na powierzchni planety i w pojedynkę musi przedrzeć się przez hordy przeciwników. Na szczęście szybko znajduje kompanów z Nosorożca. W całej grze misje drużynowe będą się przeplatać z samotnymi, partyzanckimi akcjami. Naszym głównym zadaniem jest oczywiście odnalezienie Makrona i poskromienie złośnika ;).
Dość istotnym motywem jest wspomniana wcześniej rzeźnia z "Q2" - otóż Stroggowie takimi jak ich widzimy to nie są klasyczne ufoludki, lecz ludzie (ewentualnie inni kosmici) przerobieni w stroggowskich fabrykach na żołnierzy. W takich zakładach ciała jeńców są doposażane w rozmaite cybernetyczne gadżety, a świadomość pojmanych zastępowana jest jakąś "wspólną inteligencją wielkiego stroggowskiego guru" albo czymś w tym guście. Tak czy inaczej: w owej rzeźni z "Kwaka Dwa" pozbywano się zbędnych resztek ludzi - to co było Stroggom przydatne trafiało do fabryki, a potem na front. W "Quake'u 4", jakkolwiek obrzydliwie to brzmi, i nam przyjdzie poleżeć na taśmie produkcyjnej w stroggowskiej "fabryce śmierci". Będzie można obejrzeć jak obcinają nam nogi, ręce, itd. Mniam! Na szczęście zanim nasz mózg (a właściwie mózg naszego bohatera) zostanie wyprany pojawi się z odsieczą kosmiczna kawaleria i już do końca gry będziemy kosmitami, ale za to z ludzkim mózgiem. Według mnie niezbyt ciekawa perspektywa - a co z ojcostwem?
Po drodze do Makrona dane nam będzie pojeździć czołgiem, połazić robotem, wykonać rozmaite misje wewnątrz budynków i na powierzchni obcej planety. Klasyka. Twórcy zapewniają, że będzie wiele dramatycznych zwrotów akcji i lepiej, żeby okazało się to prawdą bo narazie tryb single player w "Quake'u 4" nie zapowiada się rewolucyjnie. Chociaż z drugiej strony "Q2" również był do bólu sztampowy, a jednak grało się weń wyśmienicie.
|
|
Informacje |
Osób Online :
Odwiedzin :
|
<<<<< |
|